wtorek, 14 lipca 2009

wakacyjne bilansowanie

Wakacje trwają w dobre, ciągle nie umiem zrzucić tych kilogramów aby przekonać się do kupna nawet jednoczęściowego stroju kąpielowego - wczoraj zaliczyłam pizze, dzisiaj kebab, który kebabem nie był (ale smaczny owszem,tylko ilościowo przekraczał jakąkolwiek normę).
Dziś na obiad serwowane będą - albowiem północ wybiła 30min temu, ziemniaki gotowane z koperkiem i fetą na wierzch. W wyobraźni sylwetka Pin-up Girl coraz chętniej uśmiecha się moimi własnymi ustami. A perspektywa wpinania kwiatów we włosy prosi się o wydech rozkoszy.

Bilans na dziś dzień jest taki oto:
- obraz malowany przeze mnie od pół roku ("bo czasu nie było"-a jakże inaczej), w końcu został ukończony. Suchy i błyszczący został sprzedany, a łódzkie mieszkanko opłacone;
- kolczyk w nosie utracony;
- kolczyk w brodzie utracony;
- półtora tygodnia poza domem;
- w tym czasie zdążyłam zbadać moje nowe lokum ... Łódzkie lokum;
- odwiedziłam Trotyllę, uświęciłam to spotkanie i wiadomo, że nie będzie ono ostatnim;
- zostałam zabrana na komedię romantyczną do kina P; pocieszne to takie;
- od dwóch dni nękają mnie wątpliwości czy to co jadłam w zeszłym tyg w Łodzi w ChinaTown było kurczakiem czy psem pieczonym;
- siedzę w Żarach z moim 'Indianinem', nie ruszamy się praktycznie nigdzie bo przez 2 tyg ma on pilnować domu, psa, kota, ma również do wykarmienia psa, kota i brata ... tak też jestem tu z nim aby umilać mu, czy też rozweselać życie (i pranie robić);
- 2 całonocne imprezy lubuskie zaliczone: 1) u Wiktora, mojego łódzkiego współlokatora; 2) u Ewy, dziewoi wiktorowskiej, również mojej współlokatorki;
- naliczyłam trochę pewnych dylematów, w szczególności tych z natury banalnych - studiować czy nie studiować, co studiować i jak [:
- miłość do oldschoolwych filmów retro z lat 50tychi 60tych trwa! w swojej naiwności nadal mnie urzekają.

Jest jeszcze troszkę tych wakacyjnych planów. Mój Osobisty Rycerz Jedi wyprzedaje mnóstwo płyt CD i DVD oraz gier na PC, PS = wkrótce dam Wam namiar, może znajdziecie coś dla siebie. Gdy tak spoglądałam na to co tam odrzucał na kupkę rzeczy do sprzedaży, to aż żal ściskał serce za te plyty P; ale fakt faktem i ja nie miałabym czasu na ich słuchanie czy oglądanie. Chyba i sama muszę przejrzeć swoją płytotekę, skoro większość i tak posiadam na pececie.