czwartek, 23 października 2014

Nieporządek

   Czasem nachodzą mnie myśli, aby pozbyć się praktycznie wszystkich rzeczy jakie posiadam. Jest to jeden wielki kontener nieposortowanych odpadów, a jest ich coraz więcej i więcej, wgniatają mnie głęboko w tę śmierdzącą nicość stworzoną z różnorodności tychże śmieci. Brzmi paskudnie i jest paskudnie. Japończycy, Skandynawowie już dawno prezentują nam, iż ład przestrzeni, w której śpimy, jemy, spędzamy znaczną część naszego dnia, a w sumie to i życia, pozwala osiągnąć też ład emocjonalny. Tak łatwo nie ulegamy dekoncentracji przez co mózg działa szybciej, sprawniej, więc można powiedzieć, że wzrasta nasze IQ... Dobra, kończę te speudo-intelektualne wywody. Po prostu próbuję ogarnąć swoją przestrzeń życiową, która jest chaosem. Nie umiem zacząć działać, bo i myśl o sprzątaniu mnie hamuje, a jak prowizorycznie posprzątam to na drugi dzień historia z bałaganem rozpoczyna się na nowo. Koszmar. Proszę wyrzucić do śmietnika 3/4 moich rzeczy, myślę, że wtedy będę szczęśliwsza, bo jakże można mieć poukładane życie żyjąc w zabałaganionym mieszkaniu. W tym wypadku nie muszę wspominać o zawartości mojej głowy, od razu można się domyśleć, że panuje tam wielki nieporządek. Materializm przytłacza, ogranicza, wprowadza stany lękowe (kiedy szczególnie czegoś potrzebujesz, a nie możesz znaleźć, czy to w głowie czy na podłodze). W takim stanie nie można się zrelaksować i nie można funkcjonować.
Potrzebuję pomocy, ale tylko ja mogę sobie ją udzielić.

poniedziałek, 22 września 2014

Wspomnienie

   Wiele rzeczy spaprałam, ich wspomnienie czasem nawiedza mnie w snach. Jeszcze nie nauczyłam się ich ignorować, jeśli kiedykolwiek miałoby to nastąpić ... Jednak zawsze miałam coś, czego wspomnienie mnie prześladowało, pewna tęsknota, tęsknienie za czymś co się straciło, a raczej samemu opuściło. To chyba nieuniknione. Mogłabym to wyjaśnić na przykładzie pór roku, gdy czasem w zimie nachodzi nas uczucie tęsknoty za kolorową jesienią, w zimne jesienne wieczory wspominamy lato i jego długie i ciepłe noce, natomiast w letnie upały tęsknimy do przyjemnie ciepłej wiosny... i tak w kółko. Cóż ja na to poradzę?

piątek, 18 lipca 2014

dopiąć guzik

Czasem mam wrażenie, że nie potrafię doprowadzić do końca tego, co zaczęłam. Jednak nie jest to prawda, bowiem przypominam sobie te wszystkie momenty zwątpienia, płaczu i przeświadczenia, iż znalazłam się na skraju przepaści i za parę sekund zlecę w dół. Czasem zlatuję - jak kot na cztery łapy, czasami Dobry Los chwyta mnie i odciąga od przepaści. Tyle razy dopinałam wszystko na ostatni guzik, czyli jednak nie jestem kiepska w realizacji.
Może to jest tak, że jeśli dokończenie czegoś, co się zaczęło idzie nam mozolnie, łatwo odwrócić naszą uwagę od tej czynności i zarzucić ją, to oznacza to, iż tak na prawdę wcale nam na tym nie zależy. Może to był po prostu jakiś nieistotny kaprys?.. Zazwyczaj nie. Potrzeba choćby małej motywacji i odrobiny organizacji. Ciężko o organizację pośród chaosu, a pomimo, że znajomi komentują moje życie jako poukładane, ja nieustannie nadaję mu miano chaosu... ale jakoś dopinam, nawet nie trzeba trzymać za mnie kciuków.

Mam milion pomysłów co mogę robić, ale jakoś nic do mnie nie przemawia na tyle mocno, by się na tym skupić. Siedzę na obczyźnie już prawie rok i chyba bardziej ze względu na własny wiek czasem frustruję się nad własnymi poczynaniami i ogólnym położeniem w jakim się znajduję. Czasem zastanawiam się jak mogę dojść do jakichkolwiek konkretnych wniosków skoro nawet miejsce, z założenia przeznaczone do pracy, wygląda u mnie tak:

Natomiast po dwóch tygodniach zwlekania kupiłam bilet powrotny z PL do UK (bo z UK do PL kupiłam właśnie jakieś 2tyg temu, trzy dni ślęcząc nad wykombinowaniem dogodnego połączenia), nadpłacając jakieś 30£ i to nie żebym zastanawiała się czy w ogóle wracać do UK, ale po prostu dzień w dzień mając to w głowie, siedząc przy lapie i w gruncie rzeczy mając wszystko co potrzebne pod ręką, ciężko mi było spiąć poślady i kliknąć parę razy tam gdzie trzeba. Łatwiej ugotować obiad. Także gdzie tu uczyć się angielskiego, choć książki leżą tuż przy łóżku, jak tu się uczyć hiszpańskiego, w jaki sposób dokończyć malowanie obrazu, który czeka od 2 czy 3 miesięcy (już sama nie pamiętam, ale na szczęście skończyłam go tydzień temu), łatwiej zacząć malować nowy. Od 3 miesięcy kupuję rower, z laptopem zwlekałam 3 tygodnie, aż w końcu kliknęłam KUP TERAZ i dostałam paczkę po 2 dniach. Od wtorku próbuję przejechać się do Range'a po komplet płócien, ale ciężko jest obudzić się o 14:00 czy 14:30 po nocnej zmianie w pracy, łatwiej okręcić się w kołdrę. Wiem natomiast, że jednak wszytko to zrobię, w końcu zasiądę ponownie do książek i wykonam parę ćwiczeń, kupię rower i będę przeszczęśliwa, zaopatrzę się w płótna i odfrunę do innej rzeczywistości na kilka nocy ... bo w końcu jakoś zawsze mi się udaje.

środa, 4 czerwca 2014

wszystkie gatunki literackie

Moje życie pędzi, jest książką łączącą wszystkie gatunki literackie.
Ile dni, tyle historii, ilu ludzi, tyle wątków i dialogów.

poniedziałek, 2 czerwca 2014

pożegnanie

Słowa nie wypowiem
zakląć w myślach, nie zaklnę
nie otworzę oczu
Strzepnę tę jedną łzę
z piekącego kącika mego oka
odetchnę z ulgą
Na pożegnanie
trzy razy splunę przez lewe ramię
na dobrą wróżbę

sobota, 8 marca 2014

za dużo zwierzania się?

"Powinieneś zidentyfikować, a następnie wyeliminować wszystkie te przekonania, które Cię ograniczają." - Brian Tracy

Trochę się rozleniwiłam w pracy nad sobą. Wszystko i tak idzie ku lepszemu, z dnia na dzień, a nawet zastanawiając się w tej chwili nad zmianami, które chciałam wprowadzić to muszę przyznać, że jest progress. Na wszystko potrzeba czasu... 
Jako kobieta mam potrzebę mówienia o emocjach, uczuciach, które mną targają - bzdura. Po części, gdy dzieje się coś przykrego dla nas, trudno jest to trzymać w milczeniu. Rozmową z drugą osobą poznajemy nawet własne zdanie na nasze zmartwienia, bowiem nasze myśli często są chaosem a dopiero wypowiedziane na głos mają swoją moc i prawdę. Jednak przyłapałam się na tym, że dużo mówiłam o frapujących mnie sprawach z osobami, o których nawet nie mogę powiedzieć, że dobrze je znam. Ot taka potrzeba wyrzucenia z siebie emocji, a potem chwila uświadomienia sobie "a właściwie dlaczego o tym mówię?". Zganiłam za to samą siebie, dostałam też naganę od drugiej osoby i ... już żyje mi się łatwiej. Krok po kroku do przodu. Nie bądźmy jak otwarta księga.

Musimy doceniać osoby w naszym otoczeniu, które zdradzają nam swoje zdanie na nasz temat. Bez obrażania się, bo zawsze jest źdźbło prawdy w tych opiniach, a skoro ta osoba mówi nam jak nas widzi to nie znaczy, że nas nie lubi i ma nam coś do zarzucenia. To jest troska.
Niedawno usłyszałam od takiej osoby, że jestem naiwna. Naiwna w sensie patrzenia na świat przez różowe okulary, bycia miłą dla osób, które mnie krzywdzą i dla tych, którzy na moją życzliwość nie zasługują. Mówienia "lubię ją/jego", choć zaznaję od nich więcej cierpienia i trosk. Od takich osób trzeba się odciąć, one stopują naszą radość, ograniczają nas. Samą życzliwością i uśmichem ludzi nie zmienimy, do tego jest potrzebna odwzajemniona reakcja.

Najcudowniejsze jest uświadominie sobie ile życzliwych nam osób przebywa w naszym otoczeniu, mimo że nie wiedzą o nas za wiele. Jak wiele jest osób, które bezinteresownie pomagają ci i sprawiają nam przyjemność, często wyrzekając się czegoś dla siebie, a jak niewiele jest osób samolubnych. Jestem Szczęściarą!!!

sobota, 25 stycznia 2014

bez ograniczeń

"Ludzie utwierdzają się w przekonaniu, że środowisko ich ogranicza i znajdują dowody na poparcie tego przeświadczenia. Czują się coraz bardziej pozbawieni kontroli, nie odpowiadające za własne życie i przeznaczenie ofiary. Winą za własną sytuację obarczają siły zewnętrzne - innych ludzi, okoliczności, nawet gwiazdy"...

... W moim własnym odczuciu jest to pozbawianie siebie wolności, odbieranie sobie kontroli nad życiem i dniem dzisiejszym. Tak samo z formułowaniem zdań. Nie mam czasu, Nie mam pieniędzy, Nie mam możliwości, itp., jednak przecież posiadamy to wszystko, w mniejszej lub większej ilości na chwilę obecną, a w niedługim czasie możemy mieć to w jeszcze większej mierze. Mówię zatem Zrobię to, Zmieniam to, nie określam czasu ale czynność.

środa, 22 stycznia 2014

Błąd w konstrukcji

Relacje buduje się na fundamentach współpracy, bo nie zbuduje się twierdzy, gdy zauważa się problem w konstrukcji i nie dzieli się tym odkryciem z resztą wykonawców, tylko czeka się cierpliwie czy konstrukcja jakimś cudem się utrzyma, a może runie.
Choć tyle, że wszystko można odbudować, a z gruzowiska może wyjść jeszcze mocniejsza forteca na lepszych planach konstrukcyjnych.

Pozwoliłam sobie na totalną metaforę (:

sobota, 11 stycznia 2014

Droga Polegania Na Sobie

   "Nie powinniśmy poddawać się okolicznościom życua i manipulacjom ze strony tych, którzy dostrzegają ignorowane przez nas słabości i nawyki. Przeciwnie - możemy wykorzystać te cechy naszego charakteru i panować nad naszym własnym życiem. Droga Polegania Na Sobie rozpoczyna się od akceptacji samego siebie i tego, na co nas stać i co jest dla nas najlepsze".
                                                                                                B. Hoff "Tao Kubusia Puchatka"


I nie chodzi tu o folgowanie swoim słabościom "bo cóż na to poradzę, że taka jestem", ale o uświadomienie sobie własnych wad i dostrzeżenie otoczenia w jakim się nasze wady ujawniają. Jeśli jest nam z nimi źle, a skoro nazywamy je "naszą wadą", to zapewne tak jest, możemy zmienić się. Tak na prawdę jesteśmy sobą, jeśli żadna z naszych cech nam nie wadzi. Także w tym momencie można zacząć się kontrolować, unikać ulegania słabościom i z biegiem czasu, gdy wejdzie nam to w nawyk, po prostu dane minusy naszej osobowości przestaną istnieć, gdyż zostaną wyeliminowane z naszego życia.
Rozpoczęłam świadome życie.