czwartek, 29 grudnia 2011

prezenty ! prezenty !




Święta mamy za sobą, mogę więc publicznie pokazać resztę duperelek, które skręciłam w ramach prezentów.

Nie mam zamiaru zajmować się wytwarzaniem biżuterii w celu jej sprzedaży. W internecie Polki sprzedają tego miliony, do wyboru do koloru.
Ja natomiast wolę obdarowywać znajomych (;






Elementy w kolczykach oraz szklane koraliki modułowe w pandorkach wykonane są ze srebra próby 925!
Zawieszki to pewnie jakiś oksydowany metal hehe




wtorek, 13 grudnia 2011

bóstwo całego kosmosu

"Nawet najskromniejsza osoba kryje w sobie wszechświat nieskończonej różnorodności i cudowności. A zatem, kiedy komuś pomagasz czy poprawisz mu samopoczucie, choćby tylko jednej osobie, stajesz się w owej chwili bóstwem całego kosmosu"

Gar Gratius, Twi'lekański filozof
------------------------------------------------------------------------------
Michael Reaves Noce Coruscant: Pogrom Jedi, s.275

wtorek, 6 grudnia 2011

06.12.2011

Grudzień. Najwyższy czas poważnie zastanowić się nad prezentami ... Zresztą od pewnego czasu prowadzę ciekawe rozmowy kontrolne co komu kupić, skompletować oraz ile posiada się środków by wykonać coś samemu. Powoli przydzielam każdemu konkretną "rzecz", robię listę żeby przypadkiem nie zapomnieć pomysłów.
W łódzkim pokoju malowanie ścian i sufitu na raty. Światło dzienne kiepskie, oświetlenie pokoju chyba jeszcze gorsze, także nic nie sprzyja malowaniu pokoju (: chociaż jedna ściana jest już gotowa, można to wykalkulować jako 1/3 robocizny.
Chciałabym już rozłożyć choinkę, ale póki co nie ma gdzie - wadzi w tym wspomniane niedomalowanie. Pomarańcz i cytryna na suszone choinkowe ozdoby - zakupione. Śniegu nie ma, ale to chyba dobrze (: Niech sobie spadnie 24tego, a potem sio!

I tak na marginesie:
                             Hoł, hoł, hoooł ! ... W końcu dziś Świętego Mikołaja.

środa, 23 listopada 2011

sroka świecidełkowa

Sama sobie robię prezenty.
Wystarczy odwiedzić sklep z kamieniami, koralikami i częściami do samodzielnego tworzenia biżuterii i voila!






 Natomiast tworek poniżej to bransoletka, którą wyszywałam dwa dni przy okazji oglądania tv (: 
Bazą jest czarny filc i bojkowy wzór ludowy.
Bransoletka wiązana jest czarną wstążką i na prawdę ślicznie się prezentuje na ręce!


środa, 9 listopada 2011

biblioteka idealna

Zapach książek: starych, trochę zatęchłych i poddanych konserwacji czy nowych pachnących świeżym drukiem. 
Niektóre oprawione i bardzo wiekowe, inne sprzed 20-30 lat, sfatygowane, ale co poniektóre powierzone fachowym rękom introligatora. Są i te nowe, umieszczone na półce skrzą się feerią barw ich grzbietów. Wszystkie są wyjątkowe, niezależnie od gustu.

Jakiś czas temu natknęłam się na zdjęcie biblioteki Trinity College w Dublinie. Byłam zachwycona, oszołomiona wielkością regałów i umieszczonymi tam punktami - książkami. Otwarta dwupiętrowa przestrzeń, niekończące się tunele regałów, popiersia znacznych osobistości ... Chciałabym się tam znaleźć choć na chwilkę, aby przejść się i zagubić w tym niesamowitym miejscu.


Wolę biblioteki w stylu klasycznym. Futuryzm czy proste formy nie pasują mi do charakteru biblioteki. Takie miejsce powinno pachnieć drewnem, stwarzać atmosferę powagi i spokoju. Wchodząc do biblioteki trzeba mieć wrażenie, że wkracza się do skarbnicy wiedzy, myśli i fantazji.


P.S.: Nawet Archiwum Jedi stylem przypomina neoklasycym (;


czwartek, 27 października 2011

potrzeby

potrzebuję wyciszenia ... odizolowania na jakiś tydzień
potrzebuję weny ... i płótna, kurcze, bo zapomnę jak się maluje

wtorek, 11 października 2011

jesienny marazm

   Siedzę i myślę, co by tu napisać. Idei było kilka, jednak rozmyły się pod wpływem deszczu stukającego o szybę. Umysł zaprzątnęły myśli nierzeczywiste - lubię te podróże (pewnie tak samo jak fani fantasy i science-fiction, czy może space opera jaką jest saga Star Wars). Jesienne nastroje objawiają się u mnie brakiem zainteresowania oglądaniem filmów, czytaniem książek, graniem w gry komputerowe, a nawet malowaniem obrazów (a mam zlecenie i powinnam o tym poważnie pomyśleć). Tak zwane "nie-chce-mi-się!". Poza tym, że mi się nie chce, to i nie musi mi się chcieć oraz niczego nie muszę. Wszystko to przynajmniej do czasu, aż w końcu odbiorę dyplom magisterski wraz z dokumentami z dziekanatu, a to nastąpi w czwartek (zakładając). Wtedy będę mogła marudzić, że "muszę" (;

Kurcze, z powyższego wnioskuję, że mogłabym być politykiem ...

wtorek, 4 października 2011

aktywacja

Faza "nowy wynajem" aktywna. Dysk lokalny: Łódź, folder: Bałuty, plik: wieżowiec.
Aktualnie pracuję nad 'tapetą pulpitu', czyli staram się pogodzić z własnym gustem i widzi-mi-się na temat kolorów ścian.
Powoli przestawiam mózg na program "praca zarobkowa".
Trzeba będzie poddać się Photoshop'owi czy Gimp'owi, najlepiej z nową sukienką i uporządkowanymi włosami (na głowie!).

piątek, 26 sierpnia 2011

Anglia. Spostrzeżenia oraz potwierdzenia.

Kilka własnych uwag na temat Anglii.

1.  Coś, co pierwsze rzuciło mi się w oczy to mnóstwo zieleni. Nie ważne czy to wieś, miasto, miasteczko - duża część dróg obsadzona jest drzewami, często są to również ogromne żywopłoty. Przy okazji bardzo ciasnych dróg wrażenie 'zielonych dróg' jest jeszcze bardziej spotęgowane. Skoro TUTAJ jest tak zielono to co dopiero na Zielonej Wyspie, czyli w Irlandii (:



2. Magiczny świat Harrego Pottera ... Chyba każdy potteromaniak powinien choć raz przyjechać do Anglii i odwiedzić kilka miast, miasteczek. Niekoniecznie mówię tu o Londynie, chodzi o ogólne odczucie świata, który stworzyła J. K. Rowling, a który powstał na podstawie otaczającej ją miejskiej rzeczywistości. Choćby Diagon Alley, wąska uliczka przepełniona sklepami z magicznymi rzeczami. Kiedy byłam w Guilford i przechodziłam się tamtejszą High Street zachwyciły mnie jej budynki - wszystkie ściśnięte, jak szachownica każdy budynek z innej epoki, w innym stylu architektonicznym. Pomiędzy tymi kamienicami wąskie uliczki, gdzie znalazłam jedną przypominającą tunel. Zaintrygowana weszłam do tego tunelu, który zaprowadził mnie w miejsce wypchane sklepikami różnej maści. Pierwsze co pomyślałam to: Ulica Pokątna! Nie tylko TO miejsce pozwoziło mi odczuć obecność Czarodziejów w świecie Mugoli. Tuż obok domu, w którym pomieszkujemy znajduje się stary domek, typowy cottage tyle, że jego ściany wybrzuszają się na wszystkie strony. No kto może mieszkać w takim miejscu jak nie jakiś czarodziej!


3.  Wszystko TU (w Anglii) jest takie "typowe". Czyli więcej koni niż krów, powściągliwe domki, nawet pogoda jest "typowa". Co więcej ogródki rzeczywiście są wąskie i długie, podwórko przed frontem całe wybrukowane - zero zieleni. Rzeczywiście mnóstwo ciapatych, czyli Hindusów i sklepów z ich żywnością, restauracji, zresztą panie zazwyczaj noszą coś na podobieństwo sari. Wydaje się, że połowa ludności w Anglii to Hindusi, niekoniecznie legalni emigranci.



W kolejnym odcinku mogłabym wymienić jeszcze coś na temat domu, pracy, żywości oraz telewizji.

sobota, 20 sierpnia 2011

na obczyźnie


Jest dobrze, choć mogłoby być lepiej.
Cztery tygodnie na obczyźnie i tęsknota za ojczyzną. Coraz bardziej czuję, że nie mam jeszcze swojego miejsca na ziemi.
Mieszkamy w Ashtead. Właściwie jest to wioska, gdyż pełna nazwa Ashtead to Ashtead Village. Nie wiem jaką miarą klasyfikuje się tutejsze miejscowości, jednakże zaopatrzeniem i wyglądem Ashtead przypomina małe miasteczko: kilkanaście sklepów typu SAM, sklepy odzieżowe, sklepy z chemia, piekarnia, spożywczaki, sklepy meblowe, puby, restauracje, itd. Kiedy w Polsce jakaś miejscowość zostaje sklasyfikowana jako wieś możemy się spodziewać, że posiada 1 lub 2 sklepy oferujące najważniejsze artykuły oraz minimum dwie piwiarnie. W Polsce też wiejskie domy pooddzielane są polami uprawnymi, a tu gospodarstwa rolnicze znajdują się na obrzeżach tejże miejscowości. W środku Ashtead zapaćkane jest domkami - jeden obok drugiego, dużo i ciasno. 
Ludzie są tu nadzwyczaj mili. Najprawdopodobniej jest to zakorzenione w tej kulturze tzw. 'dobre wychowanie' względem drugiej osoby (pewnie już niekoniecznie względem siebie samego).
Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej (:


sobota, 9 lipca 2011

żywe listy


Uwielbiam pisać listy i to, co się z nimi wiąże - słowo pisane. Słownictwo, którym posługujemy się na co dzień wydaje się zbyt proste dla oczu, a z drugiej strony posługiwanie się słownikowymi synonimami wywołuje wrażenie, że czytamy szkolny podręcznik.
autor: George Goodwin Kilburne (1839 – 1924)
Ludzie na ogół boją się pisać do siebie listy. Czy to list o charakterze oficjalnym czy nieoficjalnym, często boimy się reakcji odbiorcy. Może za bardzo rozpisałem/am się, Czy abym na pewno jasno to opisał/a?, itd. Ciągle mamy wątpliwości co do ilości zapisanych kartek - za dużo albo za mało. Czy na pewno swoje myśli zapisaliśmy jasno, może odbiorca odczyta je opacznie albo pogubi się w plątaninie wyrazów? 

Jak w każdym aspekcie człowieczego życia, żadna przesada nie jest tu wskazana.
 W dzisiejszych czasach list nieoficjalny, wyciągnięty ze skrzynki na listy, a nie skrzynki elektronicznej (albo jaśniej - list przyniesiony przez listonosza), jest czymś rzadko spotykanym. Już nawet coraz rzadziej wysyłamy sobie widokówki, a w zamian zamieszczamy zdjęcie zrobione telefonem komórkowym i umieszczamy je na portalu społecznościowym, do którego mamy dostęp również za pośrednictwem telefonu komórkowego. Listy piszemy za pomocą internetu, błędy ortograficzne automatycznie zostają podkreślone na czerwono, niechciane słowo usuniemy za pomocą klawisza back space, a w liście napisanym piórem? Przekreślone czy zamazane słowa, zdania świadczące o zmianie zdania przez nadawcę. Listy pisane odręcznie żyją. Nie idzie dla nich zastosować funkcji: kopiuj, wklej. Nie jest łatwo przypomnieć sobie, co dokładnie napisało się w ostatnim czy przedostatnim liście, gdyż nie można zajrzeć tak jak w internecie w zakładkę wysłane. Listy napisane na kartce wyrwanej z zeszytu, na papeterii czy innym arkuszu - żyją. Charakter pisma często zdradza samopoczucie autora, czy spieszył się w pisaniu, czy drżała mu ręka, a może rozważał każde zdanie i pisał je najładniej jak umiał. Pismo piękne, zgrabne, szerokie, wąskie, okrągłe, pochyłe, niewyraźne lub po prostu, jak kura pazurem. Wszystko to, łącznie ze stylem formułowania myśli pozwala na prawdziwe przesłanie swojej cząstki adresatowi. Do tego należy jeszcze dodać coś więcej niż zapisanie kilku stronic. Taki list należy przyoblec w kopertę, odpowiednio zaadresować oraz udać się na spacer na pocztę. Istny rytuał, który przy wiernym korespondencie ma możliwość zapętlania się, by trwać i dawać szczęście oraz dreszczyk podniecenia przy każdorazowej wizycie listonosza.

Z pozdrowieniami dla Sceiri

piątek, 1 lipca 2011

Jak w pracy

Wyrabiam się - jeden obraz w 8 godzin. Mam plan, aby w najbliższych dniach namalować jeszcze z minimum dwa obrazy nie za dużych rozmiarów.
Podsumowując, tak na prawdę mogłabym namalować z 6 obrazów biorąc pod uwagę dzień dzisiejszy i przyszły tydzień. Prawie jak praca etatowa, 8 godzin dziennie i wyrabiam normę. Tyle, że to siedzenie i machanie pędzlem też jest męczące, no i kiedy coś mi nie wychodzi (czyli niedokładnie przenoszę na płótno to, co mam w głowie), targają mną nerwy i zniecierpliwienie.
Wszystko jak w zwykłej pracy.

środa, 15 czerwca 2011

problematyczne problemy

W rozmowie czasem brakuje mi słów. Niekiedy też nie potrafię znaleźć odpowiednich słów, gdy chcę wyrazić coś słowem pisanym. Przeczytałam mnóstwo książek, a i tak nie czuję się mądra - popełniam za dużo gaf w codzienności. Nie lubię słuchać i dowiadywać się o strasznych wydarzeniach, więc niechętnie oglądam telewizyjne wiadomości. Do tego głupieję przez gry komputerowe i ogłupiam się prawie-skończonymi studiami. Na dodatek, od jakiegoś roku, mam problem ze zdecydowaniem. Kiedyś takich problemów nie miałam. A sio!

sobota, 14 maja 2011

twarz

Po wczorajszym obejrzeniu (na VOD) jednego z odcinków Lekcji stylu, prowadzonego przez byłą pierwszą damę RP Jolantę Kwaśniewską, gdzie został poruszony temat typu kształtu twarzy, pewna rzecz nie daje mi spokoju.
Typów, czy raczej kształtów twarzy jest pięć: owalna (ponoć idealna, jednak w moim mniemaniu wszystko zależy od ogólnego wyglądu persony, która posiada taki kształt twarzy), kwadratowa, okrągła, podłużna i trójkątna (tzw. serduszko). Wszystko zostało ładnie pokazane w programie, ale jak ja to odebrałam? Od wczoraj patrząc się na znajomych i przypadkowo spotkane osoby, weryfikuję jaki posiadają kształt twarzy. Większość udaje mi się zakwalifikować, największy problem mam jednak z własną twarzą. Przypominają mi się dwie pierwsze strofy wiersza Mirona Białoszewskiego:



Patrzą na mnie,
więc pewnie mam twarz.

Ze wszystkich znajomych twarzy
najmniej pamiętam własną (...)
                   "Autoportret odczuwalny"
                                                          M. Białoszewski


Patrzę w lustrze na swoją twarz i nie potrafię czegokolwiek z niej wywnioskować.

wtorek, 26 kwietnia 2011

Romeo i Julia jak malowani

Rozmarzyłam się dziś.
Zostałam zanurzona w głębinach wyobraźni i poddana wrodzonej kobiecej romantyczności.
Wszystko to za sprawą mojego dzisiejszego internetowego znaleziska, którym jest teatralnie sporządzana sesja fotograficzna dla Vogue'a. A tematem był dramat Szekspira Romeo i Julia.
Należałoby jeszcze dodać, iż autorką zdjęć jest Annie Leibovitz, której wystawę zatytułowaną Kobiety obecnie możemy podziwiać do 16 maja w Warszawie.


Wracając do zdjęć - widząc miniatury odnosi się wrażenie, iż są to obrazy prerafaelitów, np. John'a William'a Waterhouse. Umiar kolorów przywodzi na myśl obrazy doby renesansu. Fałdy sukni Julii z pierwszej i trzeciej fotografii aż kuszą mnie do ich namalowania. Nieustannie wpatrując się w fotografie, czuję jak pochłania mnie ta bezsłowna historia. Ohh i te Romeowe rajtuzki [;




 




piątek, 8 kwietnia 2011

Większe znaczy lepsze

Wszyscy wiemy, że nie zawsze.
Coraz bardziej przestaję lubić osiedlowe zakupy. Nie dość, że nie można samemu sprawdzić,czy pieczywo jest choć w miarę świeże to jeszcze ekspedientka pyta się mnie dlaczego nie wolę krojonego chleba. Nawet jeśli wchodzę do samoobsługowego to najczęściej pieczywo podaje sprzedawca.
Natomiast w zieleniaku sprzedawczyni próbuje mnie przekonać, że wielkie jaja z wielką trójką w oznakowaniu, są najlepsze: bo z fermy i do tego nie trzeba wbijać kilku jajek a wystarczy takie jedno, duuuże! Daje mi je w opakowaniu po jajkach klasy 2 i zaznacza: proszę nie patrzeć na opakowanie, bo to klienci mi przynoszą, abym miała gdzie klientowi wkładać jajka. A ja mówię, iż zdrowsze są mniejsze, najlepiej z jedynką w oznakowaniu (a jeszcze lepiej byłoby z zerem), na co głucha na moje słowa sprzedawczyni: proszę nie sugerować się opakowaniem, TE (które mi dała) są lepsze, bo z fermy i duże!
We wtorek za to robiliśmy zakupy na targowisku, widziałam stoiska zasypane różnymi jajami, do wyboru do koloru. Owoce i warzywa podaje się sprzedawcy samemu, albo on sam każe wskazać, które chcemy. No może piekarenki przypominają te osiedlowe, czyli nie dotykamy przed zakupem, ale pieczywo dostałam tam pyszne, szczególnie bułki maślane, jeszcze złączone i mięciutkie jakby wyjęte z pieca (a dziś, na osiedlowym kupiłam rogala co twardy jak skała).

A supermarket lubię za to, iż w części z pieczywem sama wybieram każdą pojedynczą sztukę, którą włożę do koszyka. Jajka od klasy 0 do 3. Tylko za kupowaniem w supermarketach owoców i warzyw nie przepadam... Ale sama wybieram co chcę mieć w koszyku, z własną racją.

środa, 23 marca 2011

wish you were here



Tak, Pink Floyd ... i moja ulubiona ich płyta "Wish you were here". Jest to zespół, którego muzyka wyzwala na prawdę ogrom emocji, ciężko ją zaszufladkować i trudno umieścić w jakichś realiach czasowych. Muzyka Pink Floydów jest ponadczasowa i ponadpodziałowa ... po prostu.

wtorek, 15 marca 2011

przemijający mistycyzm

Byłam wczoraj na koncercie Gregorian. Nie było możliwości nie odczuć atmosfery gotyku: ekrany projektowe w kształcie gotyckich okien, piosenkarka w pięknych, fantazyjnych strojach, których panie nie powstydziłyby się na Castle Party, no i oczywiście 'chórzyści' w mnisich strojach i ogółem rzecz biorąc trochę mistyczny klimat.


Przypomniały mi się czasy liceum, kiedy przynależałam do bractwa rycerskiego i nosiłam długie średniowieczne suknie jak przystało damie dworu. W codziennej szafie wisiały długie spódnice i bluzki z rozszerzanymi rękawami albo z koronką, niekoniecznie w kolorze czerni. Liczył się klimat i mistycyzm w powietrzu (;
Do dziś trochę brakuje mi tego mistycyzmu, ale zmiany w człowieku zawsze są nieuchronne.


niedziela, 6 marca 2011

wiosna tuż tuż ...


 Już to czuję ... wiosna nadchodzi! Kaloryfer w pokoju wyłączony a wchodząc do kuchni nie ma potrzeby wcześniejszego zakładania polaru. Nie mogę się doczekać kiedy przestanę zakładać rajstopy pod spodnie, opatulać się szalikiem i grubym płaszczem. Czekam na tę najlepszą porę roku, gdy lekki budzący rośliny do życia wiatr będzie smagał moje włosy i twarz. Wrócą długie spacery i świeże powietrze wpuszczane przez okno do pokoju. Wrócą też zwiewne spódnice i sukienki, sweterki i marynarki jako okrycie wierzchnie, a nie kolejna warstwa pod grubą zimową kurtkę. Już niedługo ... !


wiosna

wtorek, 22 lutego 2011

Let the mistery unfold

 

J. P. Gaultier, 2009
   Dostępność w Polsce absyntu jest dość ograniczona, jednakże od pewnego czasu można go nabyć w sieci Selgros, zajmującej się handlem hurtowym. Niestety tych placówek jest zaledwie trzynaście i aby coś kupić trzeba prowadzić działalność gospodarczą albo być pracownikiem tegoż sklepu. Jednakże pojawienie się absyntu (kilku producentów) w tejże sieci może oznaczać powiększony zasięg trunku w najbliższym czasie.

Tylko, że nie o tym chciałam pisać!

   Temat absyntu był jednym z pierwszych jaki pojawił się na tym blogu (Absinthe oui oui, Absinthe...), co prawda nie napisałam w nim nic konkretnego a tylko napomknęłam, że temat tegoż trunku trochę mnie fascynuje i zawsze przykuwa uwagę. Lubię też odnajdywać, zauważać nawiązania do absyntu w różnych sferach sztuki, życia ... Tak jak jakiś czas temu natknęłam się na zdjęcia z pokazu Jean Paula Gaultiera i kiedy zauważyłam zieloną suknię, której wierzchnia struktura przywołuje skojarzenia ze sztuką secesji jak i kształt sukni nawiązując do XIX wieku, zrodziły w mojej głowie słowo: Absynt!
AVON Christian Lacroix perfume Absynthe
Coś w tym musi być, gdyż w tym samym roku (2009) inny znany projektant, Christian Lacroix, zaprojektował nowy zapach wody toaletowej dla firmy kosmetycznej AVON (zarówno dla kobiet jak i mężczyzn. Zapach nosi nazwę Absynthe i opisany jest pięknym sformułowaniem: Let the mystery unfold.
Co mnie dziwi? A mianowicie fakt, iż bardzo często projektanci sugerują się trendami filmowymi przy projektowaniu czegokolwiek, a ostatnie lata bezsprzecznie zostały zdominowane przez styl retro. W latach 2006-7 dominowała natomiast bogata stylistyka nawiązująca do roccoco, w większej mierze spowodowana filmem "Marie Antoinette" (Oscar2007 za kostiumy). Natomiast co takiego wydarzyło się w roku 2009? Chyba nie film "Chéri" (choć dostał nominację Satelity2009 za kostiumy), gdyż film odbił się małym echem a styl i klimat na najbliższy czas narzucił film "Coco Chanel" (Cezar2010 za kostiumy i liczne nominacje). No cóż, nie umiem się doszukać innej inspiracji dla projektu wody toaletowej jak po prostu sam absynt (: a czy J.P. Gaultier sugerował się stylem ostatniej dekady XIX wieku przy projekcie sukni, też można tylko zgadywać (no chyba, iż ktoś ma dowody i chce się nimi podzielić!).

środa, 5 stycznia 2011

Sny o dalekich krajach

Niech dzisiejszy dzień zamknie wyobrażenie gorącej ziemi i nieba oraz rajskiego cienia rzucanego przez drzewa. Niech sny przenoszą nas w dalekie kraje, do których nie możemy dotrzeć z rana dnia następnego.
W końcu sen to też życie tyle, że nie do końca realne.