Już dawno nie piłam kawy z Prawdą. Ostatnie deszczowe dni przywiodły Ją w moje progi.
Zaparzyłam kawę, nie miałam tak dobrej jak kiedyś, jednak obróciłam dwa razy młynkiem z przyprawą (z cynamonem oczywiście), dolałam mleka, zamieszałam i nie była taka zła w smaku. Do napoju otworzyłam pudełko z herbatnikami, już trochę stwardniałymi, także idealnymi dla maczania w ciemnym naparze.
Kocham mą przyjaciółkę, jednak jej obecność zazwyczaj wprawia mnie w zakłopotanie. Przeszywa na wskroś tym swoim spojrzeniem i zawsze mówi co myśli. Następnie jej słowa na długie godziny odbijają się echem w mojej głowie.
- Kim jesteś by zwracać się do mnie tak bezpretensjonalnie!? - zapytałam.
- Przecież wiesz, Prawdą samą w sobie. Choć czasem i moje wnioski zdarzają się być mylnymi, to zawsze skłonią do dogłębniejszego przeanalizowania stanu rzeczy.
- No dobrze, załóżmy, że Twój osąd jest trafny, ale czy zawsze jest wskazanym stosować się do wyniku?
- Wybór należy tylko i wyłącznie do Ciebie.
- Czasem wolałabym byś miała więcej taktu Prawdo. To, że wszystko jest jasne i czytelne nierzadko ułatwia sprawę.
- Nawet i ja mogę się mylić, wydając osądy za szybko. Z czasem te wnioski ulegają zmianom. To czego byliśmy pewni, że jest dobre okazywało się złym i odwrotnie.
- Dlaczego więc strzelasz we mnie tymi myślami!? Potem spać spokojnie nie mogę i wszystko rozpamiętuję na wszelakie sposoby ...
- Bo to jest ta nieustanna człowiecza walka - walka z samym sobą. Dasz sobie radę. Najważniejsze byś podejmowała dokładnie przemyślane decyzje.
- Bez filozofowania ... - odparłam.
- Bez filozofowania - potwierdziła Prawda.