Nadzieja umiera ostatnia, w końcu oddaliśmy tyle strzałów na bramkę Czechów i nie mieściło się w głowie, że skończymy z niczym.
W całym wczorajszym piłkarskim świecie najbardziej spodobało mi się, że końcowy wynik zawsze jest nieprzewidywalny. Jeszcze przed rozpoczęciem Euro 2012, wszyscy skazywali na porażkę Greków i Czechów, a Rosję typowano jako pretendenta do wielkiego finału. My, Polacy marzyliśmy wyłącznie o wyjściu z grupy A.
A tu taki psikus!
A tu taki psikus!
Należą się wielkie brawa dla Greków, których z góry skazywano na niepowodzenie w grze. Wydaje mi się, że greccy kibice na Stadionie Narodowym byli tam jedynie po to, aby wspierać swoją drużynę w ich ostatnim epizodzie Euro 2012, a tu taka niespodzianka! Greccy piłkarze są jak starożytni greccy bogowie, w których już się nie wierzy, choć pamięć o nich nie minęła. To zapewne grecki panteon trzyma pieczę nad reprezentacją Grecji udowadniając, że wciąż istnieje i ma znaczenie.
A Czesi? Wiadomość o prowadzeniu Greków z Rosją wypełniła ich taką energią i wiarą, że w drugiej połowie byli jak torpeda, której Polacy nie dawali rady pomimo, iż w pierwszej połowie wszystko przemawiało za nami.
Ostatni będą pierwszymi, bo nigdy nie należy tracić wiary lub być zbyt pewnym wygranej/przegranej, trzeba walczyć do końca.
Ostatni będą pierwszymi, bo nigdy nie należy tracić wiary lub być zbyt pewnym wygranej/przegranej, trzeba walczyć do końca.