Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Dom. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Dom. Pokaż wszystkie posty

sobota, 20 sierpnia 2011

na obczyźnie


Jest dobrze, choć mogłoby być lepiej.
Cztery tygodnie na obczyźnie i tęsknota za ojczyzną. Coraz bardziej czuję, że nie mam jeszcze swojego miejsca na ziemi.
Mieszkamy w Ashtead. Właściwie jest to wioska, gdyż pełna nazwa Ashtead to Ashtead Village. Nie wiem jaką miarą klasyfikuje się tutejsze miejscowości, jednakże zaopatrzeniem i wyglądem Ashtead przypomina małe miasteczko: kilkanaście sklepów typu SAM, sklepy odzieżowe, sklepy z chemia, piekarnia, spożywczaki, sklepy meblowe, puby, restauracje, itd. Kiedy w Polsce jakaś miejscowość zostaje sklasyfikowana jako wieś możemy się spodziewać, że posiada 1 lub 2 sklepy oferujące najważniejsze artykuły oraz minimum dwie piwiarnie. W Polsce też wiejskie domy pooddzielane są polami uprawnymi, a tu gospodarstwa rolnicze znajdują się na obrzeżach tejże miejscowości. W środku Ashtead zapaćkane jest domkami - jeden obok drugiego, dużo i ciasno. 
Ludzie są tu nadzwyczaj mili. Najprawdopodobniej jest to zakorzenione w tej kulturze tzw. 'dobre wychowanie' względem drugiej osoby (pewnie już niekoniecznie względem siebie samego).
Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej (:


czwartek, 19 sierpnia 2010

Ahh te wakacje

Ahh te wakacje! Nie pracowałam ale się przeprowadzałam! I to właśnie ta przeprowadzka zajmowała mi myśli przez większość czasu od rozpoczęcia okresu wakacyjnego. Ostatecznie przeprowadziliśmy się 8 sierpnia, jednak jeszcze przez kolejne dwa dni przewoziliśmy ostatnie rzeczy ze starego na nowe.

Muszę przyznać, że od pierwszej nocy w nowym mieszkanku czuję się tam dobrze, na Sienkiewicza nie do końca miałam takie odczucia mimo, że to było same centrum - wszędzie blisko, a teraz jestem praktycznie na wylocie miasta (: Mieszkanko jednopokojowe ale z dużą łazienką i sporą kuchnią [mieści się w niej stół!], no i fakt, że teraz to my jesteśmy panami miejsca, w którym mieszkamy [wynajmujemy].

Aktualnie przesiaduję na Śląsku, to już tydzień ale rzadko tyle czasu jestem w domu. Tyle chciałabym zrobić, z tyloma znajomymi się zobaczyć, a jednocześnie napawać się aurą mego pokoju, domu i rodziny. Z drugiej strony zaledwie kilka dni przed przyjazdem do domu przeprowadziłam się w Łodzi i również chciałabym pobyć w nowym lokum, poczuć jego atmosferę i doprowadzić te kąty do porządku [posprzątać!]. Jestem trochę rozdarta między jednym a drugim: gdy jestem w Łodzi tęsknię za domem, a gdy przyjeżdżam do niego to tęsknię za mym mężczyzną. Jakoś nie mogę mieć jednego i drugiego, jednak tak zazwyczaj bywa [;

P.S. W nowym łódzkim mieszkaniu pojawiła się sztaluga, może ona zdeterminuje mnie do malowania (: szkoda by było zaniedbywać pasje.

czwartek, 24 grudnia 2009

twórcze zapatrywanie na święta

W domu!
W sumie nie tęskniłam tak bardzo, jednak jak już tu jestem to nie chciałabym się już więcej stąd ruszać.
Gdy tylko przekroczyłam próg zostałam poinformowana, że strojenie choinki należy do mnie (a miałam nadzieję, że zastanę gotową). 20 minut temu skończyłam pakowanie prezentów, na szczęście część zapakowałam już w Łodzi. Właśnie, 3/4 mojego plecaka to były prezenty, a do tego taszczyłam jeszcze reklamówkę z wielkim pudłem, które nawet w marzeniach nie zmieściłoby się do plecaka (chyba, że przyszłość będzie wyglądała jak u Jetsonów i nawet samochód będzie kieszonkowy). Z zakupionych prezentów jestem zadowolona, w końcu trochę się za nimi nabiegałam, a najbardziej dumna jestem z prezentu dla mamy! Wykonałam dla niej kolczyki i nie z jakichś drewienek i szkiełek, ale z prawdziwych kamieni i srebra. Ponadto pierwszy raz spróbowałam swoich sił w decoupage, przyozdabiając styropianową bombkę etnicznymi wzorami. Miała też być szkatułka dla babci z decoupage'u, jednak nie starczyło mi już czasu i materiału (lakieru do drewna) i też szkatułka będzie jedynie zwykłym kufrem na biżuterię (ohhh ohh).
Na tym skończyło się moje twórcze zapatrywanie na święta, no chyba, że uwzględnię latanie za prezentami dla K., gdyż stwierdziłam, że najweselej będzie mu sprawić paczkę pełną różnorakich akcesoriów (nie napiszę jakich bo jeszcze szpieg to przeczyta!)!

Podsumowując: z pieniędzy jestem spłukana doszczętnie - choć pare rzeczy wykonałam własnoręcznie trzeba było zakupić materiały, lecz wszystko to w wierze, że święta będą udane! Zresztą na uszczęśliwianiu najbliższych nie wolno oszczędzać.

wtorek, 22 grudnia 2009

przedświątecznie

22 grudnia a ja ciągle siedzę w Łodzi. Wczoraj miałam ostatni egzamin na te pół semestru (śmieszne ale jak przyjdzie do końca semestru to będziemy się cieszyć,że przynajmniej mamy o te 3,4 przedmioty mniej do nauki). Egzamin odbył się o nienormalnej godzinie bo o 18.30, w mieszkaniu byłam o 20. Zdążyłam się jedynie umyć się ze stresu a już miałam dwóch gości w progu. Niby tylko po odbiór zapomnianej czapki ale nie wypada nie zaprosić na herbatę. K. przyszedł prawie w pół do dziesiątej, rozmowa, jedzenie i już prawie jedenasta w nocy. Zadzwoniłam do mamy aby powiedzieć jej, że nie wyrobię się na wtorkowy pociąg o 6.19 rano bo musiałabym wstać przed 5 a ja nawet nie byłam spakowana i nie wiedziałam jak szybko ogarnąć całe mieszkanie (bo przecież nie zostawię syfu na 2 tygodnie mojej i współlokatorów nieobecności). Obudziłam ją. Nie zdawałam sobie sprawy, że już prawie północ!
Tak więc siedzę na Sienkiewicza jeden dzień dłużej, myję naczynia, podłogi, opróżniam lodówkę, aby nie było styczniowych włochatych niespodzianek, a zaraz idę po ciepłe pieczywo z piekarenki na dole.

Te święta będą inne, juz są inne. Jak za dawnych lat spędzimy je w domu we trójkę: mama, ja i brat. Pierwszy raz jestem tak daleko od domu i nie mogę na bieżąco pomagać w przygotowaniach do świąt. Zresztą i tak dobrze, że mój rok zawarł umowę z wykładowcami i przenieśliśmy zajęcia do odrobienia na nowy rok, tak to musiałabym siedzieć na uczelni do środy a to już moim zdaniem smutne przegięcie. Mama pracuje od rana do późnych godzin popołudniowych, nawet w wigilię co sprawia, iż nasza coroczna tradycja kolacji wigilijnej o godzinie 18 zapewne ulegnie zmianie. Menu tez ma być okrojone bo nie da się z nim wyrobić na czas (chyba, że na zerwanych nockach). Jutro z rana jadę do domu i to chyba najważniejsze! Prezenty popakowane, a co poniektóre zakamuflowane, mam wielkie obawy jak ja się z nimi zabiorę w podróż, na szczęście to jednorazowa przygoda.

Życzeń jeszcze nie będę tu zamieszczała, najpierw muszę wrócić do domu!




i bonusik w postaci starej fotografii/widokówki przedstawiającej Park Sienkiewicza, znajdujący się niedaleko kamiennicy w której mieszkam:

środa, 16 września 2009

Gdy budzę się rano nie czuję, że jestem w zupełnie mi obcym miejscu, obcym świecie i że przyjdzie mi przeżyć jeszcze wiele takich poranków.
Może nie jest to dla mnie obce miejsce, bo przywiozłam ze sobą swoje małe skarby, które dają mi namiastkę domu. Zawsze mogę puścić swoją muzykę i zatracić się w rzeczywistości tak, jak czasem robiłam to we własnym pokoju w Jastrzębiu. Może czuję się tu w Łodzi całkiem dobrze, bo ON jest ze mną i razem budujemy tę małą oazę.