Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mieszkanie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą mieszkanie. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 12 maja 2013

dzień niezobowiązujący

Ostatnio nie miałam zbyt wielu wolnych dni. Blogi, strony, zdjęcia, obrazy i kolczyki - wszystko co robię z zamiłowania zawsze czeka cierpliwie na 2-3 dzień mojego wolnego od pracy.
Dziś nastał ten dzień, niezobowiązujący, dwudziestostopniowy bez rażącego słońca, z rześkim powietrzem wypełniającym nozdrza.
Trzecią godzinę siedzę  przy oknie otwartym na oścież z notebookiem postawionym na parapecie - prowizorycznym biurkiem. Odgłosy ulicy umilają czas: szum silników samochodów przemieszany z bulgotaniem motocyklów, ćwierkanie ptaków, szczekanie psów, śmiechy dzieci i rozmowy przechodniów. Nie wiedzieć czemu trochę czuję jakbym była w zoo. Piję kawę, trzecią od kiedy się obudziłam, mogłabym wypijać dzbanek kawy dziennie, po amerykańsku prosząc o dolewkę.

Zamarzyło mi się Bistro z kawą z ekspresu zamawianą jednorazowo na dolewki, wodą mineralną za darmo, sandwichami, jajkami na bekonie na śniadanie, donughtami i najzwyklejszym menu obiadowym z obowiązkowymi naleśnikami w pozycji śniadanie/obiad/kolacja. Bardzo po amerykańsku, ale dlaczego by nie? Chciałam herbaciarnię, ale bistro z colą w butelce zamiast piwa i sąsiedzką atmosferą to coś dla mnie.

Taki trochę leniwy dzień gdzie czytam artykuły w internecie, dokańczam czytanie książki dzieląc uwagę z pokątnymi rozmowami na czacie, podjadam ciasto-murzynka i czuję, że dzień nie jest zmarnowany, mimo że w planach wybierałam się na plażę. Bez plaży teraz też odpoczywam.




poniedziałek, 20 lutego 2012

gość

Już dwa tygodnie mamy pewnego gościa w łódzkim mieszkanku.
Jest stary, ale nikt tak na prawdę nie wie ile ma lat. Pomimo wieku zachowuje się jakby był młokosem.
Jest kilka zalet odnoszących się do jego przyjazdu: codzienne spacery, zabawy, nie zmarnowane jedzenie i jego wielka radość, kiedy wracamy do mieszkania a on już tam na nas czeka ...
Ma w sobie coś z terrorysty, ale łagodnego. Czasem nie wiem jak postępować i reagować. Całe te odwiedziny to dla mnie nowość.

wtorek, 6 grudnia 2011

06.12.2011

Grudzień. Najwyższy czas poważnie zastanowić się nad prezentami ... Zresztą od pewnego czasu prowadzę ciekawe rozmowy kontrolne co komu kupić, skompletować oraz ile posiada się środków by wykonać coś samemu. Powoli przydzielam każdemu konkretną "rzecz", robię listę żeby przypadkiem nie zapomnieć pomysłów.
W łódzkim pokoju malowanie ścian i sufitu na raty. Światło dzienne kiepskie, oświetlenie pokoju chyba jeszcze gorsze, także nic nie sprzyja malowaniu pokoju (: chociaż jedna ściana jest już gotowa, można to wykalkulować jako 1/3 robocizny.
Chciałabym już rozłożyć choinkę, ale póki co nie ma gdzie - wadzi w tym wspomniane niedomalowanie. Pomarańcz i cytryna na suszone choinkowe ozdoby - zakupione. Śniegu nie ma, ale to chyba dobrze (: Niech sobie spadnie 24tego, a potem sio!

I tak na marginesie:
                             Hoł, hoł, hoooł ! ... W końcu dziś Świętego Mikołaja.

wtorek, 4 października 2011

aktywacja

Faza "nowy wynajem" aktywna. Dysk lokalny: Łódź, folder: Bałuty, plik: wieżowiec.
Aktualnie pracuję nad 'tapetą pulpitu', czyli staram się pogodzić z własnym gustem i widzi-mi-się na temat kolorów ścian.
Powoli przestawiam mózg na program "praca zarobkowa".
Trzeba będzie poddać się Photoshop'owi czy Gimp'owi, najlepiej z nową sukienką i uporządkowanymi włosami (na głowie!).

sobota, 27 listopada 2010

Zimowisko

Ciągle sobie obiecuję: co najmniej jedna nota w miesiącu. Jest o czym pisać, jednak trzeba to czynić na bieżąco a nie podsumowując, bo tak to wszystko wydaje się bez większego znaczenia (by notować na łamach bloga).
Pracuję nad magisterką, idzie topornie skoro na dzień piszę 0,5-1 stronę i po tyle mniej więcej liczą sobie moje podrozdziały. Do końca semestru mam oddać minimum 2 rozdziały, ok, jeden napisałam i liczy on sobie 6 stron - straszne, prawda? Wody w końcu lać nie będę, powtarzać też się nie lubię, także leci mi to jak krew z nosa. Zobaczymy co na moje wypociny powie promotor, już we wtorek.

Zima powoli się rozkręca, póki co mamy -1 do -3 stopni, a ponoć tej zimy temperatury mają dochodzić do -30. Jakoś nie umiem tego sobie wyobrazić, nie w moim łódzkim mieszkanku, gdzie teraz ciskam zimną parą z ust i zakładam pod polar sweter. Nie palimy regularnie w kominku, bo nie każdego dnia się opłaca, np. wychodzimy o 7 rano i wracamy o 16-17, zanim rozgrzeje się kominek ja już kładę się spać a w nocy nie ma kto podtrzymywać ognia. Od kilku dni mamy za to węgiel i może on nas poratuje. W każdym razie na tym koźle można grillować (; Takim pozytywem zakończę ten akapit.

Napiszę jeszcze tylko o obrazie który maluję. Z pewnej odległości wygląda świetnie, za to z bliska tylko nerwy mnie szarpią P; Mnóstwo tkaniny czyli fałdki i zagięcia, przewaga jednego koloru, także trzeba kombinować by elementy nie zlewały się ze sobą w jedną plamę. No cóż, sama sobie jestem winna za wybranie motywu ... teraz muszę dokończyć to co zaczęła moja idea.

sobota, 9 października 2010

w skrócie

Tak w skrócie co u mnie od ostatniego wpisu, czyli od sierpnia:

- zdałam wrześniowy egzamin poprawkowy i jestem szczęśliwą studentką 2 roku USM na Uniwersytecie Łódzkim 

- maluję obraz, czasu do realizacji, aż do grudnia

- miałam krótkie, lecz zwariowane wakacje: spontaniczny przyjazd do Międzyzdrojów (prosto z pogrzebu) o godzinie 22:00, gdzie po szczęśliwym znalezieniu noclegowni wybyliśmy na Bosmana i Pudzianową kilkunastosekundową walkę, a kolejno na plażę w celu spożycia miętowej Gorzkiej Żołądkowej i [oczywiście] Bosmana. Nasz pobyt w Międzyzdrojach skończył się o godzinie 14 dnia następnego, skąd dotarliśmy do Szczecina i do godziny 23 zwiedzaliśmy miasto ze znajomymi

- powiedzmy, że spełnienie małej części marzenia: dostałam latarnię morską! może nie taką, w której szło by zamieszkać, ale cieszy moje oko i myśli [:

- offroad w lubuskim ze znajomymi

- wyjście do teatru na spektakl, który nieszczęśliwie danego dnia odwołano [; i zastępczo wybranie się do kina na 'Salt' z A. Jolie i Wać Panem Danielem Olbrychskim

- Acid Drinkers w Aleksandrowie Łódzkim i odwiedziny Olo z żoną Kasią w naszych skromnych progach [Wiśniówka, wódka, Lechy Pilsy, Ballantine's, Ciechan]

- 2 zakalce, jedno oklapnięte ciasto i jedno nazbyt wyrośnięte, ale ciasteczka owiane udane = zaprzyjaźniam się z piekarnikiem w moim studenckim mieszkanku

- i jak zwykle, nieprzeczytane książki, nie tyle co nie mam czasu a fakt, że jet ich kilka i to już zaczętych (: trudny wybór, no i jeszcze ten stan  łączy się ze wszystkimi dodatkami do the Sims2 i tego, że na pewien czas wkręciłam się w tę grę

- Kóla na studiach (: 

czwartek, 19 sierpnia 2010

Ahh te wakacje

Ahh te wakacje! Nie pracowałam ale się przeprowadzałam! I to właśnie ta przeprowadzka zajmowała mi myśli przez większość czasu od rozpoczęcia okresu wakacyjnego. Ostatecznie przeprowadziliśmy się 8 sierpnia, jednak jeszcze przez kolejne dwa dni przewoziliśmy ostatnie rzeczy ze starego na nowe.

Muszę przyznać, że od pierwszej nocy w nowym mieszkanku czuję się tam dobrze, na Sienkiewicza nie do końca miałam takie odczucia mimo, że to było same centrum - wszędzie blisko, a teraz jestem praktycznie na wylocie miasta (: Mieszkanko jednopokojowe ale z dużą łazienką i sporą kuchnią [mieści się w niej stół!], no i fakt, że teraz to my jesteśmy panami miejsca, w którym mieszkamy [wynajmujemy].

Aktualnie przesiaduję na Śląsku, to już tydzień ale rzadko tyle czasu jestem w domu. Tyle chciałabym zrobić, z tyloma znajomymi się zobaczyć, a jednocześnie napawać się aurą mego pokoju, domu i rodziny. Z drugiej strony zaledwie kilka dni przed przyjazdem do domu przeprowadziłam się w Łodzi i również chciałabym pobyć w nowym lokum, poczuć jego atmosferę i doprowadzić te kąty do porządku [posprzątać!]. Jestem trochę rozdarta między jednym a drugim: gdy jestem w Łodzi tęsknię za domem, a gdy przyjeżdżam do niego to tęsknię za mym mężczyzną. Jakoś nie mogę mieć jednego i drugiego, jednak tak zazwyczaj bywa [;

P.S. W nowym łódzkim mieszkaniu pojawiła się sztaluga, może ona zdeterminuje mnie do malowania (: szkoda by było zaniedbywać pasje.

poniedziałek, 16 listopada 2009

zimno zimno

notka nr 1:
Od dawna wiadomo, że najlepszym sposobem na odchudzanie jest nie myślenie o odchudzaniu (:  nie rozliczanie się z tego co się zjadło i ile w ciągu dnia się jadło. Ponoć kobiety zawsze są na diecie, ale dieta to po prostu zdrowe odżywianie ... tęsknię za wiosną i  jej powietrzem, które samo z siebie karmi organizm i żołądek. Za to wczoraj na obiad jedliśmy sałatkę (z sałaty, rzodkiewek, pomidora, ogórka itd.) z tostami (a toster dostaliśmy na parapetówę!) i choć takim sposobem małokalorycznie przywołaliśmy wiosnę. NIE MA ODCHUDZANIA!

notka nr2:
Praktycznie ciągle siedzę w domu, bo niczego się nie chce, za dworze zimno i trzeba by nałożyć na siebie dziesiątki niewygodnych warstw, z czego człowiekowi wydaje się, że niemiłosiernie przytył (a to 2 pary rajstop pod spodniami i komplet podkoszulek pod swetrem). Zaopatrzyłam się w syrop na kaszel, albowiem znowu nadchodzi ten sezon, w którym łatwo łapię suchy kaszel uniemożliwiający normalne funkcjonowanie w społeczeństwie, przede wszystkim na studiach. Po mieszkaniu łażę w dwóch parach skarpet i papciach, a jedynie łyk miętowej gorzkiej żołądkowej rozgrzewa organizm i pozwala zaoszczędzić na centralnym ogrzewaniu lokalu.
Od tygodnia mam ćwiczyć jogę ze współlokatorką. Dobry pomysł na jesień, który leży na szafce obok odtwarzacza dvd i jak widać odpoczywa tak jak my ... i czeka na ten przełomowy dzień. Jedynym motorem do działania są znajomi, którzy przyjeżdżają w odwiedziny (tylko nie bandą!). Jednak proszę sobie nie wyobrażać żebym w jakimkolwiek stopniu tu narzekała! Dni totalnego lenia też są w życiu potrzebne, nadrobi się choć trochę zakurzone braki filmowe i w końcu zasiądzie się do książki ...
tak, właśnie tak!

środa, 16 września 2009

Gdy budzę się rano nie czuję, że jestem w zupełnie mi obcym miejscu, obcym świecie i że przyjdzie mi przeżyć jeszcze wiele takich poranków.
Może nie jest to dla mnie obce miejsce, bo przywiozłam ze sobą swoje małe skarby, które dają mi namiastkę domu. Zawsze mogę puścić swoją muzykę i zatracić się w rzeczywistości tak, jak czasem robiłam to we własnym pokoju w Jastrzębiu. Może czuję się tu w Łodzi całkiem dobrze, bo ON jest ze mną i razem budujemy tę małą oazę.