środa, 26 grudnia 2012

Tell a man what you mean

Oglądałam wczoraj film Eda Harrisa "Appaloosa". Lubię filmy westernowe, gdzie dialogi są minimalne, ale błyskotliwe ... dlatego typowe dla mężczyzn z Ameryki, że tak lubią cytować dialogi z tego gatunku filmowego :D Natomiast mnie dopadł dialog z prostym stwierdzeniem; "Mów mężczyźnie prosto z mostu", co staram się osobiście wcielać w życie, ale mam tę babską tendencję do owijania w bawełnę. 


ALLIE: Oh, nobody always tells the truth.

VIRGIL:  Why not?

ALLIE:  Well, they... For heaven's sake, Virgil, they just don't.

VIRGIL:  Always thought the truth was simpler. Tell a man what you mean.

ALLIE:  And a woman?

(...)

VIRGIL:   Well, Allie, I don't really remember ever telling a woman anything.

(...)

ALLIE:  Are you telling me that you've never had a woman?
 
VIRGIL:   Well, of course I have.

ALLIE: And did you never tell them anything?

VIRGIL:  Mostly, we just did what we were there to do.

piątek, 7 grudnia 2012

Morze i niebo

Fale świecą się jak szkiełka czeskie
i szepcą, by się morza nie bać,
choć jest jak połowa nieba:
równie pełne śmierci i niebieskie ...

                              M. Pawlikowska-Jasnorzewska

piątek, 16 listopada 2012

"bylebyć"

byłabym tam
byłam
gdybym chciała
przelatywałabym przez chmury
ponad góry
stulecia w przód
w tył cofałabym
gdyby mi tylko własna mądrość na to pozwalała

byłam tam
byłabym
będę na pewno
chcieć to móc
mogę więc robię
dla dorosłych wyliczanka rozkapryszona
ze zmarszczkami na skroniach
zachciankowość

będę tam
byłabym
bo kiedyś byłam
miesiąc w przód
w tył gdy czas nie gra roli
wiem i chcę
chcieć to móc
mogę więc robię

byłabym tam
byłam
będę
byle być tam

czwartek, 15 listopada 2012

karteluszek

śliczności mam w rękach ... takie niewielkie, karteluszek wymiarów 8,5cm na 5,4 cm, różowiutki, błyszczący i będący kolejną namiastką niezależności ... prawo jazdy w moich dłoniach!

poniedziałek, 12 listopada 2012

[nie]spokój

katusze własnych myśli
mieszają wieczory z porankami
wciągają w nieboskłony
gdzie radości przedwczesnych ukłony
nie dają spokoju
nęcą jak zmory

och te kobiety
łącząc szloch i śmiechy
by być silną
by być pewną
być kobietą
roztańczoną
oazą marzeń
niespokojną

poniedziałek, 22 października 2012

pirackie morze



Kocham fotografie, które wyglądają jakby były robione starym analogiem z ziarnem i brakiem ostrości (:  Uwielbiam polskie morze, jego spokój i stabilność, bowiem jest zupełnym przeciwieństwem mnie, duszy niespokojnej, ale juz może trochę bardziej zdecydowanej niż ostatnimi czasy. Dam się ponieść prądom wody, bo ster mam, ale gorzej z żaglami ...

lighthouse

"...
She wants the silence but fears the solitude
She wants to be alone and together with you
So she ran to the lighthouse, hoped that it would help her see
She saw that the lighthouse had been washed out to sea
..."

piątek, 21 września 2012

takie tam

Nigdy bym nie przypuszczała, że moje życie może przypominać scenariusz kilku odcinków telenoweli. Dlatego mądre jest powiedzenie "nigdy nie mów nigdy", a zarazem nie sądź, że nie wszystkie marzenia i życzenia się spełniają. Mnie wszystko się spełnia, niekoniecznie w terminie jakiego bym sobie życzyła, ale wartością dla mnie jest już samo to, że kiedyś o tym marzyłam i nie ważne, że jak już się spełnia to tego nie chcę, ale doceniam.
Czuję, że na prawdę sama kieruję swoim życiem. Moje życie przypomina trochę outsiderski film, w którym zawsze chciałam zagrać jakąś rolę.

wtorek, 11 września 2012

telefoniczna rozmowa z Prawdą

Pięć nieodebranych połączeń w telefonie.
Dryń! Dryń!
- Halo? No w końcu odebrałaś! Chowasz się przede mną i myślisz, że nie zauważę, zapomnę? - usłyszałam przez słuchawkę skierowany do mnie zarzut.
- Tak jakby - odrzekłam.
- Zadziwiasz mnie. Przecież wiem, co się dzieje i powinnaś pamiętać, że zawsze jestem i będę twoim oparciem - głos zza słuchawki brzmiał już spokojniej.
- I co o tym wszystkim myślisz? Prawdo, powiedz mi co sądzisz o tym co zrobiłam i robię ... - wzdychnęłam.
- Gubisz się, błądzisz we własnym niezdecydowaniu - spokojnie odpowiedziała Prawda. - Ogarnij się dziewczyno i pamiętaj, że masz tylko jedno życie w tym ciele, w tym miejscu i w otoczeniu tych wszystkich ludzi. Jeśli coś jest skutkiem własnego przekonania, wtedy można polemizować czy to jest błąd, wstyd i coś złego.
- Po fakcie zawsze się tłumaczę stwierdzeniem, iż najwidoczniej "tak miało być". Za bardzo, czy za mało zdaję się na intuicję i ...
- Życie chwilą też jest dobre, bo za często ludzie chcą przewidzieć co przygotowała dla nas Przyszłość, a ona nie jest zbyt rozmowna, zresztą sama jest niezdecydowana.
- To chyba przywara rodzaju żeńskiego ... I Ciebie to dotyka w naszej polskiej rzeczywistości- zaczepnie odpowiedziałam Prawdzie.
- Nie generalizuj tak szybko.

piątek, 7 września 2012

PKP komplement

Dzisiejszego dnia jeszcze bardziej polubiłam podróże PKP, bo poprawiają humor i samoocenę! Tak dziś konduktor dał popis dżentelmeństwa i dobrego gustu (a co!), kiedy prosząc o bilety do sprawdzenia najpierw poczekał aż ja wyjmę swój bilet z torebki, mówiąc dwóm mężczyznom w przedziale, że panie mają pierwszeństwo, a następnie patrząc na mnie wykrzyknął: "Ale jest pani ładna! Tylko się zakochać i żyć!".
Zaczarował mój czwartkowy dzień i żadna czarna chmura nie przysłoniła tego pozytywnego akcentu (:

piątek, 27 lipca 2012

świadkowanie

Już za 3 tygodnie razem z K. będziemy świadkami na ślubie. Do niedawna byłam przekonana, iż do moich obowiązków należeć będzie siedzenie za panną młodą i złożenie podpisu w Urzędzie Stanu Cywilnego, ale kilka dni temu zostało mi uświadomione, że obowiązków będę miała ho hooo więcej. Taką powinnością ma być przystrojenie drzwi wejściowych, oznaczenie gości weselnych (ponoć mogą być jakieś wstążeczki, etc.), a także dużo więcej ... ale czego!? :D Nie jestem przerażona, jednak nie chce mi się myśleć o ozdabianiu drzwi i wymyślaniu oznaczeń, w głowie mam wszelakie dekoracje klatek schodowych w zamieszkiwanych przeze mnie blokach - dużo balonów, zieleni i szerokich wstęg, a oznaczenia gości, tego nie czaję :D

poniedziałek, 16 lipca 2012

Mój Dzień tygodnia

Jakiś czas temu zrobiłam wpis na Facebookowej Etnolornetce o zwyczajach i przesądach związanych z narodzinami. Miałam zrobić artykuł, ale niestety oddalił się trochę w czasie. Wyczytałam jednak, iż dzieci urodzone w niedzielę będą szczęśliwe i bogate małym nakładem pracy, a te, które przyszły na świat w piątek będą prowadziły "smutny żywot", itp. Przesądy, ale zawsze ze szczyptą (jak nie więcej) prawdy. Poniższy opis nawiązuje do astrologii i horoskopów, zarysowuje osobę urodzoną w poniedziałkowy dzień, na dole postu znajdziecie link za pomocą którego będziecie mogli dowiedzieć się i poczytać co nieco o swoich dniach (:


W każdym razie dziś jest poniedziałek, czyli Mój Dzień!


Poniedziałek - dzień Księżyca 

Urodzeni w tym jakże często nielubianym dniu  są bardzo zmiennymi osobami, o wrażliwej duszy i niepokornym charakterze, chociaż głęboko zranieni potrafią schować się jak ślimak do swej muszelki, zakleić i tak przezimować długie dnie w goryczy i rozpaczy.
Dzielny i wytrwały Księżyc, odwieczny przyjaciel naszej rodzimej planety, obdarzył urodzonych w jego dniu dużą pracowitością, wytrwałością i brawurą, dlatego też uważa się te osoby za jedne z najpracowitszych i godnych zaufania, wiecznie gotowych nieść pomoc.
Niestety, podobnie jak nasz satelita, osoby te bardzo często zmieniają charakter i z bratniej duszy, mogą przeistoczyć się nagle w marudę czy zgryźliwego drania, ale będąc pod wpływem swojego patrona dnia, który obracając się nieustannie zmienia swoje  położenie na niebie, nie mają wpływu na reakcję swojej psychiki, podporządkowanej  jego wpływom  ( szczególnie mocno dotyczy to kobiet).
Na szczęście "poniedziałkowi" szybko powracają do przyjaznej powłoki, są obowiązkowi, uczynni, twórczy i  lubią gotować, choć ponadto uwielbiają dobre jedzenie, najlepiej w miłym towarzystwie.

Tutaj możecie sprawdzić w jakim dniu tygodnia się urodziliście, oczywiście jeśli nie wiecie i co się z tym wiążę:    http://www.horoskopowo.net/Znaczenie-dnia-urodzin.php

czwartek, 12 lipca 2012

reinkarnacyjna tradycja


   Kilka lat temu, na przełomie liceum i studiów (czyli jakoś w klasie maturalnej), mocno interesowałam się magią. Myślę, że magia i zainteresowanie nią jest mocno zakorzenione w kobiecej naturze. Dokładnie nie wiem na jakiej podstawie magia zazwyczaj dotyka kobiet, ale ze studiów wyniosłam przekonanie, iż to właśnie kobiety są najważniejszym i najtrwalszym nośnikiem tradycji. Może właśnie na tym to polega, na podświadomym nawiązywaniu do wierzeń i przekonań naszych pra-pra-prababek? Kiedy spoglądam na księżyc w pełni i słyszę jak wyją do niego psy, czuję jakbym trwała w czasowym bezkresie przeszłości i przyszłości.
   Wierzę w reinkarnację. W moim mniemaniu reinkarnacja odzwierciedla cechy i umiejętności naszych przodków, które nosimy w sobie. Pewnie niejedna i niejeden z Was słyszał od starych ciotek, że jest do kogoś "zupełnie podobna/y", czy to z wyglądu, cech charakteru, a nawet z działań jakie podejmujemy. Geny to cząsteczki reinkarnacji, które dziedziczymy i przekazujemy dalej, dlatego też czasem w rodzinie rodzi się ktoś zupełnie niepodobny do rodziców i najbliższej rodziny, a przeglądając album ze starymi fotografiami pokazuje się, że ta niepodobna osoba jest kropka w kropkę jak prababka lub pra-praciotka (lub odpowiednio w linii męskiej)! Przerażające czy fascynujące?
Mnie na przykład czasami śnią się historie, które dzieją się w przeszłości. Wyglądam całkiem inaczej, ale to jestem ja i przeżywam wydarzenia tak, jakby działy się na prawdę tu i teraz, często zgodne z wydarzeniami historycznymi. Czy jest to więc senna fantazja, inna rzeczywistość czy może swoisty "Powrót do przeszłości"? Osobiście jestem przekonana, iż śnię historie swoich poprzednich wcieleń, które współcześnie noszę w sobie jako geny. Sami dobrze wiecie jaką komplikację genów nosimy w sobie, z różnych rodzin, klas społecznych i narodowości.
Istna magia!

A teraz schodząc trochę bardziej na ziemię, napiszę nawiązując do jednego z powyższych zdań, czyli odnośnie stwierdzenia, że kobieta jest najtrwalszym nośnikiem tradycji. Dotyczy to przesądów, jak również zastosowania naturalnych produktów i sporządzaniu z nich receptur, czyli właśnie maseczek, odżywek, naparów. Kobiety od tysięcy lat dbają o swój wygląd. Jednak nie będę rozpisywała się na ten temat, ale zdam jednozdaniową relację z poprzedniego postu, gdzie pisałam o kosmetyce naturalnej.
Po pierwsze olejek rycynowy działa bardzo szybko na suche i rozdwojone końcówki. Zaledwie użyłam go kilkakrotnie i już jest poprawa, szczególnie jeśli chodzi o rozdwojenie.
Zamiast toniku do twarzy - wacik nasączony naparem z rumianku, czyli herbatki, która odpręża naszą skórę, a na przebarwienia wacik nasączony sokiem z cytryny (ale po jakichś 20 minutach radziłabym przemyć twarz wodą)! Zamiast miętusa - herbatka miętowa. Zamiast tabletki na sen - napar z melisy, również na ból głowy. Na suche łokcie i kolana - połowa cytryny wcierana w suche miejsca. Dla błyszczących włosów - maseczka z żółtka i soku cytryny. I po co tyle pieniędzy na kosmetyczną chemię?

niedziela, 17 czerwca 2012

Nadzieja umiera ostatnia

   Nadzieja umiera ostatnia, w końcu oddaliśmy tyle strzałów na bramkę Czechów i nie mieściło się w głowie, że skończymy z niczym.
 W całym wczorajszym piłkarskim świecie najbardziej spodobało mi się, że końcowy wynik zawsze jest nieprzewidywalny. Jeszcze przed rozpoczęciem Euro 2012, wszyscy skazywali na porażkę Greków i Czechów, a Rosję typowano jako pretendenta do wielkiego finału. My, Polacy marzyliśmy wyłącznie o wyjściu z grupy A.
A tu taki psikus!
Należą się wielkie brawa dla Greków, których z góry skazywano na niepowodzenie w grze. Wydaje mi się, że greccy kibice na Stadionie Narodowym byli tam jedynie po to, aby wspierać swoją drużynę w ich ostatnim epizodzie Euro 2012, a tu taka niespodzianka! Greccy piłkarze są jak starożytni greccy bogowie, w których już się nie wierzy, choć pamięć o nich nie minęła. To zapewne grecki panteon trzyma pieczę nad reprezentacją Grecji udowadniając, że wciąż istnieje i ma znaczenie.
A Czesi? Wiadomość o prowadzeniu Greków z Rosją wypełniła ich taką energią i wiarą, że w drugiej połowie byli jak torpeda, której Polacy nie dawali rady pomimo, iż w pierwszej połowie wszystko przemawiało za nami.
   Ostatni będą pierwszymi, bo nigdy nie należy tracić wiary lub być zbyt pewnym wygranej/przegranej, trzeba walczyć do końca.

niedziela, 10 czerwca 2012

piątkowo-sobotnie wspomnienie

   To był szalony początek weekendu. Piątkowym popołudniem wyjechaliśmy do miejscowości o nazwie Chodecz na Zlot Motocyklowy. Wszystko przez ConsFEARacy, które miało dać (i dało) tam koncert. Wesoły bus z Mietkiem kierowcą, mecz Polska-Grecja w dużym formacie z motocyklistami, koncert ConsFEARacy z niespodziewanymi improwizacjami, szaleni ludzie pod sceną, kiełbaski na surowo zamiast z ogniska, dużo duuuużo piwska, czteroosobowy domek letniskowy dla dziewięciu osób i Kóla ze ściętą brodą!
   Mam pamiątkę w postaci kapelusza w barwach biało-czerwonych. Miałam się przejechać Hondą (to był zlot fanów użytkowników motocykli Hondy), ale zbyt wcześnie wyjechaliśmy w sobotę i praktycznie jeszcze cały ośrodek leczył kaca. Za to najedliśmy się lodów! Na Pauciowe stwierdzenie "zjadłabym loda", Marty i moje potwierdzenie, Korzeń bohatersko zatrzymał chłodziarkę dostawczą i kupił hurtowo pudełko lodów. Pudełko zawierało sztuk 40, a że nie posiadaliśmy lodówki na 1 osobę przypadło mniej więcej po 4 lody w trybie ekspresowej konsumpcji. Także Korzeń zaczął handlować lodami pomiędzy uczestnikami zlotu (; W rezultacie to, co nasza ekipa zjadła kosztowało około 15 groszy od skonsumowanej sztuki, więc biznes nie byle jaki!


8 pasażerów Nostromo i tylko Miecia kierowcy brakuje

sobota, 2 czerwca 2012

różana akwarelka

Zeskanowałam obrazek formatu A4, jaki wykonałam na potrzeby zlecenia, które w fazie realizacji będzie wykonywane akrylem.
Obrazek wykonałam akwarelami, dopiero uczę się techniki malowania tymi farbami, bo wcale nie jest to łatwe pomimo, że akwarelki to pierwsze farby z jakimi mają styczność dzieci w przedszkolu (;
Namalowałam różany tryptyk, który można trzymać w pionie, poziomie, skosie ... jak kto woli!

piątek, 1 czerwca 2012

liczba życia

   K wszędzie widzi liczbę 69 i zakłada, że w takim wieku przyjdzie mu pożegnać się z tym tu oto światem. Natomiast ja od momentu, kiedy K zaczął zwracać moją uwagę na powyższą liczbę, zazwyczaj widzę 96 ... Może właśnie w tym wieku odlecę w inną rzeczywistość? Chociaż zakładałam, i nadal to robię, że dożyję ponad setki w dobrym zdrowiu i o jasnym umyśle (:

środa, 30 maja 2012

Pierwsze koty za płoty!


Jej! Udało się!
 Sprzedałam pierwszą parę kolczyków!
Mam nadzieję, że Julia, która zostanie nimi obdarowana przez Marcina (bez żadnej okazji, co też raduje), będzie się z nich cieszyć i Marcin dostanie cały zestaw słodkich buziaków.


wtorek, 29 maja 2012

Ponownie chcieć i nie mieć!

... ale móc! 
Czyli mam chrapkę na tego typu buty.
Przede mną dwa wesela, także zakasam rękawy i myślę nad zrobieniem sobie podobnych butów.
Tutaj jest tutorial: http://socialstarsweb.com/starwarsandwine/?p=378


czwartek, 24 maja 2012

chcieć i nie mieć

Boziu, ile bym chciała a nie mam pieniążków!!! Cudowne wydanie Alicji w Krainie Czarów z pięknymi ilustracjami za jakieś 20 zł, całkowicie nowiusieńka! Za tydzień w Biedronce książkowa Martyna Wojciechowska, Beata Pawlikowska i Bajki z różnych stron świata!!! Tyle mi się teraz marzy!

poniedziałek, 21 maja 2012

Velvetowe twory


   Ruszyłam z nową stroną! Dwa-trzy dni myślałam nad nazwą adresu bloga i stanęło na czymś bardzo oczywistym (dlaczego najprostsze rozwiązania nie przychodzą od razu do głowy!?), mianowicie skończyło się na Velvetowej. Na tej stronie będę prezentowała swoje rękodzieło. Zaznaczam, że jeszcze nie mam w tym wprawy, dlatego też materiały, których używam nie są najlepszej jakości - tak, aby nie było mi za bardzo szkoda jak coś sknocę.
Póki co wrzuciłam trzy tworki, na więcej nie chce zgodzić się mój aparat, który notorycznie i błyskawicznie rozładowuje akumulatorki ... Chyba chce przejść na emeryturę! Aparat ten nie robi również pięknych zdjęć, ile bym się starała, aby te moje rękodzieła sfotografować ładnie, przystępnie i z dobrą ostrością, po prostu się nie da. Trzeba więc zarobić na porządny aparat i w tym celu zaczęłam majsterkować przy biżuterii, która do wirtualnego zaprezentowania się potencjalnym klientom, potrzebuje dobrych fotografii robionych porządnym aparatem - błędne koło.
Niemniej jakby komuś coś się spodobało to zapraszam do kontaktu - niedrogo, można też się targować, jak to w handlu zawsze i wszędzie powinno być!

sobota, 28 kwietnia 2012

koncepcja na obraz

Jednak zmieniłam koncepcję na obraz ... teraz idzie bardziej ku temu co założyłam na samym początku. Zagadkowo, ale rozwiązanie w swoim czasie! Tymczasem cieszę się na cudowną pogodę za oknem mimo, iż nie jest nazbyt wiosenna, raczej letnia. Przynajmniej nie zaśmierdzam pokoju terpentyną i obraz schnie szybciej na świeżym powietrzu.


środa, 18 kwietnia 2012

level up!


Nie wspomniałam ostatnio tylko o jednym - o prawdziwym powodzie, dla którego byłam w Austrii. Niestety nie było mnie tam dla smacznego piwa i tanich żelek Haribo, to tylko przy okazji ... Pojechałam w austriackie Alpy aby nauczyć się jeździć na nartach! Zaczęłam jeździć tak zwanym pługiem i skręcałam poprzez kładzenie się na śnieg i przekładanie nart. Po opanowaniu lęku przed niewidoczną przestrzenią za górkami (dzień trzeci), a także po nadwyrężonej cierpliwości Kóli, pod koniec długiej i stromej górki zaczęłam jakoś łapać o co w tym wszystkim chodzi, szczególnie w skręcaniu! Od tego momentu miałam mniej przewrotów, a tylko kilka bardziej spektakularnych kraks z licem w śniegu. Jeżdżę na nartach!

Świetna sprawa!


P.S.: Dziś przyszła pora na setny post!

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Austriackie Alpy

   Dwa dni temu wróciłam z tygodniowego pobytu w austriackich Alpach. W tej świątecznej eskapadzie uczestniczyło dziewięć osób, mieszkaliśmy na obrzeżach miasteczka Fusch w otoczeniu gór i krów.

To był mój pierwszy zagraniczny pobyt w  górach, dodatkowo byłam na wysokości 3 035 m n.p.m (szczytu Kitzsteinhorn 3 203 m n.p.m.), a dodać trzeba, że polski najwyższy szczyt mierzy 2 499 m n.p.m. (Rysy).
Austriackie piwo jest przepyszne i o idealnej strukturze (tak stwierdziłby mój współlokator Wicia, który jest smakoszem piwa), czyli piana utrzymuje się bardzo długo a bąbelki nie znikają po 5 minutach. W tym wszystkim ważne też są tanie żelki Haribo!

niedziela, 15 kwietnia 2012

Wymarzona Loreena


Była sobie data 25.03.2012 ... trzy tygodnie temu, a jakby wieczność minęła! Wspomnianego dnia spełniło się jedno z moich marzeń - byłam na koncercie Loreeny McKennitt.

Warszawska Sala Kongresowa przepełniona miłośnikami wokalu i talentu Loreeny. Duży by opowiadać, lecz równie wiele zostało już powiedziane w licznych internetowych recenzjach tego wydarzenia. Wzruszona głosem tej cudownej kobiety zostałam zanurzona w eterze muzyki, wyśpiewywanych historii i magii świateł. Ponad dwie godziny celtyckich czarów. 
Wszystkim fanom Loreeny polecam wybrać się na jej kolejny koncert  w Polsce (zakładam, że będą następne ... muszą być!), gdyż głos piosenkarki brzmi jeszcze piękniej na żywo niż na płytach, co zdarza się bardzo rzadko. Ponadto  sama Loreena cała emanuje życzliwością i skromnością, co daje się wyczuć pomimo kilkuset metrów odległości między sceną a dalszymi rzędami widowni.
Moje marzenie spełniło się dzięki mojemu bratu, to on zareagował błyskawicznie i zakupił bilety dla mnie oraz Uli. Bonusowy prezent bożonarodzeniowy. Aż sama sobie zazdroszczę!



Zdjęcia autorstwa Roberta Świderskiego. Więcej zdjęć tego autora z koncertu L. McKennitt w Warszawie można znaleźć TUTAJ.

czwartek, 22 marca 2012

druciana robota

Zamarzyłam, aby nauczyć się korzystania z drutów i motków wełny!
Obecnie wraca moda na takie domowe rękodzieła, samodzielność, kreatywność i tradycyjne narzędzia pracy. Dla większości naszych mam posługiwanie się drutami i szydełkiem nie było takie trudne. Nawet ja, w gimnazjum, uczyłam się szydełkować na technice ... serwetki! Zawsze coś, choć obecnie miałabym trudności z wyrobem choćby serwetki.
Natknęłam się dziś na magazyn VOGUEknitting, kto by w Polsce pomyślał, że jest coś takiego (: choć na księgarnianych półkach pojawia się coraz więcej książek o robótkach ręcznych, czasopism jest jak na lekarstwo. Tak więc, przeglądając stronę internetową VOGUEknitting wpadłam w zachwyt nad niektórymi wyrobami i ... chcę je mieć (; Na przykład te piękne zakolanówki na dole albo powyższe bolerko, a także pulower jak z epoki wiktoriańskiej po prawej! 

środa, 21 marca 2012

obrazowanie


Brnę w to dalej ... 
Przerzucanie wyobraźni na płótno nie jest proste, czuję się bardzo ograniczona! A chciałam skończyć do pierwszych dni kwietnia ... 1wszego będzie prawdziwy Prima Aprilis.
Na razie proszę nie pytać CO TO MA BYĆ, będę wdzięczna!

czwartek, 15 marca 2012

uczucia, które kocham

Zabawa, zabawa! Przynajmniej jest o czym pisać (:
Zostałam WYTYPOWANA przez moją drogą B. z bloga un petit peu d'air do tego, bym napisała jakie to trzy rzeczy wprawiają mnie w zachwyt. No niestety, mogę wybrać tylko trzy ... Bardzo chciałabym zobrazować te uczucia, tak jak zrobiła to B., aby nie było nudno i pusto w notce, a zdjęć nie mam jak zrobić [;

Tak więc, kocham to uczucie, gdy ...
1. ... zanurzam dłonie w cieście drożdżowym, by je wyrobić ... mmmm, czy Was również przechodzą wtedy przyjemne dreszcze?

2. ... mam świeżo umyte włosy. Nic tak nie poprawia mi samopoczucia, jak pachnące, błyszczące, wypielęgnowane włosy (:

3. ... otrzymuję list! Nie zawiadomienia o zaleganiu z opłatami, ale PRAWDZIWY list od przyjaciela (:


Jak to zabawa blogerowa, wymagane jest abym wskazała kilka innych osób/blogów, by przyłączyły, tak jak ja, do podzielenia się "ze światem" swoimi trzema uczuciami. Wybrałam zatem:



Zasady są takie:
1. Wkleić na blog poniższy baner tejże zabawy (:
2. We wstępie notki zdradzić kto nas w to wszystko wpakował/wytypował.
3. Napisać jakie to trzy uczucia kochamy.
4. Dodatkowo pobawić się w szarlatana i samemu wytypować pięciu blogerów, którzy mają spełnić powyższe warunki ~<;[


środa, 14 marca 2012

malowane dni

Maluję.
Jednak się przemogłam i wzięłam pędzle, farby oraz płótno. Pomysł na temat dziwaczny, ale ważne, że jest. Jak skończę to się pochwalę ... o ile wyjdzie coś z tego.
Relacje damsko-męskie przestały mnie frustrować i jest coraz lepiej, a wszystko to dzięki podziwianiu pewnego bloga. Podziwiam również zacięcie blogerki do tak częstego publikowania [; Mnie to jakoś nigdy nie wychodziło i tak jest do dzisiaj, pomimo szczerych chęci.
Z pracą tylko kiepsko, ale na razie umysł zaprząta mi płótno i kwietniowy termin, muszę zdążyć (2,5 tygodnia!!!).
Gościa już nie ma, odwieźliśmy go w piątek. Był u nas miesiąc i już zaczynam się zastanawiać, czy rzeczywiście w przyszłości chciałabym mieć psa (; Marzyłam sobie o bernardynie, a jak wiadomo: małe- mały kłopot, duże- duży kłopot ... Nie można mieć wszystkiego bez jakiegokolwiek poświęcenia.

poniedziałek, 20 lutego 2012

gość

Już dwa tygodnie mamy pewnego gościa w łódzkim mieszkanku.
Jest stary, ale nikt tak na prawdę nie wie ile ma lat. Pomimo wieku zachowuje się jakby był młokosem.
Jest kilka zalet odnoszących się do jego przyjazdu: codzienne spacery, zabawy, nie zmarnowane jedzenie i jego wielka radość, kiedy wracamy do mieszkania a on już tam na nas czeka ...
Ma w sobie coś z terrorysty, ale łagodnego. Czasem nie wiem jak postępować i reagować. Całe te odwiedziny to dla mnie nowość.

wtorek, 24 stycznia 2012

Mój senny świat

Zapadłam w sen i nie umiem się przebudzić.
Z oddali dochodza mnie głosy rzeczywistości,
      mary w mym sennym świecie.
Nie chcę się przebudzić!
Ten świat należy do mnie,
      a ja do niego.
Nie szarp więc mnie chcąc wyciągnąć z tego stanu.
Na cóż mi łzy bólu w pajęczynie,
      którą utkałam sama.
Dla mnie to nie pułapka,
      a wymiar przetrwania.
Chcę śnić, tak daję nam obojgu szczęście.
Ukołysałes mnie do snu, więc teraz nie budź!
Za to nuć piosenkę o drzewie
      rozgałęzionym nami do nieba.



-------------------------------------------------------------------
Chciałabym podać datę wiersza, niestety tego nie zanotowałam. Najprawdopodobniej przełom 2008-09, bowiem wtedy jeszcze pisałam wiersze.
Przeglądałam mój zeszyt z niektórymi wierszami i cytatami z książek, sentencjami. Wpadło mi w oko zdanie "Sen jest pośrednim stanem miedzy świadomym życiem a śmiercią". Nie zapisałam autora, więc pewnie nie został on podany w źródle z którego korzystałam. Możliwe, że autor tej sentencji nie jest powszechnie znany, wujek Google też mi nie pomógł, stąd te przypuszczenia (: Jednak czytając to krótkie zdanie przypomniałam sobie o powyższym wierszu.

piątek, 13 stycznia 2012

Różowa magia



Na złocistej fajerce
    spalę różową różę,
czarne pióreczko kurze
    i jedno ludzkie serce.

Nikogo nie otruję,
   nikogo nie zabiję,
serce to jest niczyje,
   jest ono tylko - moje.

Gołębia nie zaduszę,
   me czary są bezkrwawe,
w czarodziejską potrawę
   wrzucę mą własną duszę.



Ten wiersz  M. Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej jest dziś dla mnie jak mantra. Tak się właśnie czuję.